niedziela, 22 marca 2015

Od Oskara

Obudziło mnie dzwonienie telefonu. Poderwałem się z biurka i rozejrzałem po pomieszczeniu. Znów zasnąłem przy aktach niedawno zamkniętej sprawy, która nie powinna być zamknięta. Odszukałem komórkę spod sterty papierów i wcisnąłem zieloną słuchawkę. Znajomy głos poinformował mnie o podstawowych informacjach; morderstwo ze szczególnym okrucieństwem w jednym z opuszczonych magazynów przy ulicy Mikołajowej.
Jest 4:40, więc około 5:00 muszę być na miejscu. Im wcześniej, tym lepiej. Szybko się ogarnąłem, wziąłem kanapkę na drogę i czym prędzej udałem się do auta.
Wokół roiło się od niebiesko-czerwonych świateł policyjnych i żółtych taśm. Zaparkowałem i ruszyłem w stronę jednego z funkcjonariuszy.
- Dzień dobry, chciałbym się dowiedzieć co właściwie się wydarzyło. - zacząłem.
- Przepraszam, nie mogę udzielać takich informacji. - odpowiedział stanowczo nieco niższy ode mnie, szczupły mężczyzna, na co ja wyjąłem dokument uprawniający mnie do nich.
- Zamordowany został Billy Powell, około trzeciej w nocy. Zgłoszenie było anonimowe, nie zlokalizowano skąd dzwoniono.
- W jaki sposób odebrano życie ofierze? - zapytałem, ale gościu odpowiedział tylko, żebym porozmawiał z kimś, kto jest już w środku i sam się przekonał. Przeszedłem pod taśmą policyjną i po chwili znalazłem się w środku pomieszczenia. Moim oczom ukazała się jakaś masakra. Trup wisiał na środku pokoju na grubym drucie kolczastym, brzuch został rozorany, a wnętrzności rozpłynęły się po podłodze, mieszając z odchodami. Na ciele można było zauważyć liczne rany, nacięcia. Jednak dopiero po chwili zauważyłem, że tam gdzie powinny znajdować się jego nogi, są przyszyte nogi krowy, a na czole widnieje niewyraźny napis ,,Bydle''. Ręce były nienaturalnie powyginane. Zimny dreszcz przebiegł mi po plecach. Do tego ten okropny smród. Mimo tego wszystkiego, ruszyłem w głąb pomieszczenia. Policja rozstawiała znaczniki. Dowiedziałem się o co mniej-więcej się wydarzyło i jeden z dowodzących śledczych posłał mnie do handlarza informacji, który miał jedną ze swoich siedzib na środku łąki/pola.

Vivienne? 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz