Kiedy Kael zapytał o Michaela coś we mnie pękło, jakby gojące się strupy
zostały ponownie rozdrapane... Szkoda tylko, że po tym pozostaną
blizny. Mimowolnie usiadłam na kanapie z podciągniętymi do klatki
piersiowej nogami i wpadłam w histerię obawiając się, że on znów mnie
odnalazł, że znów należę do niego. Moja blizna na policzku zaczęła mnie
niesamowicie piec, jakbym ją przed chwilką nabyła.
Kiedy chłopak podszedł z naleśnikami i zauważył w jakim jestem stanie
chciał mnie przytulić, jednak ja go odepchnęłam. Byli do siebie tacy
podobni, posturę, włosy mieli niemalże identyczne, a różnili się tylko
oczami. Kael miał jasnoniebieskie oczka, a spojrzenie przepełnione
serdecznością natomiast on piwne pozbawione jakiegokolwiek wyrazu.
- Leah... - powiedział ciepło. - Co się stało?
- P-przepraszam. - wyszeptałam niczym w transie. Było to jedno z
niewielkiej liczby słów, których wolno było mi używać. Bałam się,
okropnie się bałam, że znów będę cierpieć.
- Mała, spokojnie. - położył mi rękę na ramieniu chcąc dodać mi otuchy.
- Nie, proszę nie. - zadrżałam i zamknęłam oczy.
Szlochałam coraz głośniej, trzęsąc się przy tym niczym galareta. Kael
umilkł, chyba niespecjalnie wiedząc jak w owej sytuacji postąpić. Ja
naprawdę chciałam się uspokoić, jednak było to silniejsze ode mnie.
Paniczny lęk, tylko przed czym ? Przed Michaelem? A może przed całkowitą
władzą, sprawowaną nade mną ?
Teraz czarnowłosy ma mnie zapewne za jakąś opętaną, której przydałaby się seria porządnych egzorcyzmów.
"Nie, nie, nie Leah spokojnie" - zaczęłam sobie powtarzać w głowie
niczym mantrę. -To NIE to miasto, on cię tu NIE znajdzie, on po prostu
Nie wie gdzie jesteś.
W jednej chwili zerwałam się na równe nogi, po czym spojrzałam mu prosto
w oczy i podeszłam do niego po czym się w niego wtuliłam
- ...Kael...- wyszeptałam niemalże bezgłośnie, zapewniając samą siebie, iż to on.
- Ciii... - objął mnie mocno. - To ja, spokojnie.- powiedział to jakby
zwracał się do dziecka, a moje uczucie niepokoju gdzieś zniknęło.
Przetarłam ręką oczy i przeczesałam włosy.
- Przepraszam. - odsunęłam się od niego i spojrzałam w podłogę. -
Zapewne chcesz już iść, więc nie będę Cię trzymać.- udałam się w
kierunku drzwi i je mu uchyliłam, a on złapał mnie za rękę.
- Nigdzie nie idę. Chcę wiedzieć co się stało. - powiedział stanowczo.
- Z tego co mi się wydaje rozmawialiśmy o tym wczoraj. - unikałam jego
spojrzenia na wszystkie możliwe sposoby, ponieważ nim potrafił mnie
rozbroić.
- Emm, szczerze niezbyt wiele pamiętam.
- To tak jak ja - przyznałam i słabo się uśmiechnęłam pod nosem.
- Jeżeli mi powiesz, to będę uważać na słowa żebym Cię ponownie nieświadomie nie skrzywdził.
- A-ale... - w sumie chłopak miał sporo racji, im szybciej będziemy
mieli to za sobą tym lepiej. - usiądźmy. Jak powiedziałam tak
zrobiliśmy.Denerwowałam się jakby od tego zależało moje życie. - Emm...
no więc od czego by tu zacząć. Nastoletnia miłość...ym, powiedzmy, że po
raz pierwszy czułam się jak w niebie. Byłam tym chłopakiem bardzo
zaślepiona, a Lion kazał mi na typa uważać. Oczywiście go nie
posłuchałam bo ja zawsze wiem lepiej. Był straszliwym gnojem, ale tego
nie spostrzegałam. - urwałam i nabrałam powietrza do płuc, a Kael złapał
mnie za rękę, był to bardzo miły gest. - Traktował mnie jak szmatę,
kazał gotować, sprzątać po swoich imprezach i kolegach, obrażał mnie,
jednym słowem byłam jego laską na posyłki. Nie było jednak źle, do
momentu kiedy coraz mniej czasu spędzałam w domu, no bo ileż można robić
za służącą ? Wówczas ograniczył mnie całkowicie, jak dziecko które
dostaje szlaban na wszystko za słabe stopnie. Zabrał mi komórkę, a
wychodzić wolno mi było tylko do sklepu. - z każdą chwilą zbliżałam się
do punktu kulminacyjnego, a mój głos coraz bardziej się łamał.-Miarka
się przebrała jak to mu nie wystarczało, sprawowanie nad moim czasem
kontroli mu nie wystarczało ponieważ w domu nadal robiłam co chciałam.
Narzucił mi wówczas wszystko, to jak mam się ubierać, co mam jeść i
kiedy. Nie chciałam się na to zgodzić i tego dnia mnie po raz pierwszy
uderzył, ze bycie nie posłuszną. -zaszlochałam.
- Jeżeli masz już dość, nie musisz kontynuować. - zapewnił i pogłaskał mnie po plecach.
- Nie, nie... Albo powiem teraz, albo nie znajdę na to sił nigdy. -
przygryzłam wargę i zebrałam myśli.- Postanowiłam uciec, było to dla
mnie trudne bo go kochałam. Jak zapewne się domyślasz on mnie odnalazł.-
w tamtej chwili się rozkleiłam, boju za jakiego on musi mieć mnie
mięczaka. - Był tak wkurwiony, że jego oczy dosłownie płonęły, a gdyby
mógł to plułby jadem. Stwierdził wówczas, że już zawsze będę jego i mnie
zaznaczył - urwałam po czym wskazałam na bliznę na poliku coby uniknąć
nieporozumień.- przenieśliśmy się gdzieś na jakieś bezludzie. Moim
pokojem była piwnica, ciemna i zimna. - opowiadając o tym miejscu
widziałam je przed oczyma, przez co wydawałam się nieco nieobecna. - Nie
dawał mi prawie nic jeść i pić. Zapinał mnie w kajdany żebym mu broń
boże nie uciekła. Regularnie mnie bił i kaleczył co sprawiało mu mnóstwo
satysfakcji, a szczególnie to gdy padałam na ziemię nieprzytomna.
Naprawdę nie wiem ile tam siedziałam ale podobno leżałam nieprzytomna w
szpitalu przez tydzień... - skończyłam opowieść i chciałam go przytulić
mocno przytulić jednak musiałam ewentualnie uszanować to, że będzie
chciał po prostu wyjść.
< Kael ? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz