sobota, 7 lutego 2015

Od Marcella C.D Vanitasa

Zamknąłem oczy z grymasem na twarzy. Jęknąłem mu do ucha, a potem przesunąłem po nim językiem. Grymas był już zastąpiony szerokim uśmieszkiem. Wykonałem łagodny ruch biodrami w tym samym momencie, w którym on również to zrobił. Znów ból przemieniający się w przyjemne uczucie, rozsadzał mnie od środka, twarz piekła mnie niemiłosiernie mocno. Jak to zwykle ja, zachichotałem mu do ucha histerycznie.
- Jak tam ci jest? - wymruczałem mu do ucha - To co we mnie zostawiłeś jest oznaką, że jest ci dobrze? Vanitaaaas- zapytałem z jękiem i szerokim uśmieszkiem, poruszyłem biodrami nieco gwałtowniej. Siedziałem na jego kolanach opatulając jego kark rękoma. Odetchnąłem ciężko, znów podniosłem się a potem opadłem. Gdy spojrzałem na twarz Vanitasa od razu przystąpiłem do kolejnych pocałunków. Pomiędzy nimi z naszych ust wychodziły pojedyncze, pełne rozkoszy jęki. Trzymając za moje plecy położył mnie na łóżku. Przejął kontrolę, łapki zamiast zatrzymywać się na plecach przesunął do przodu. Poczułem jak jego ręce zacisnęły się na moim przyrodzeniu. Westchnąłem ciężko ze śmiechem. Przełożyłem ręce do tyłu i złapałem za pościel, tak jakbym chciał się rozciągnąć, przy okazji wygiąłem się w łuk, odchylając głowę do tyłu. Jego ręce zaciskały się na mojej męskości, do tego ruszał się całkiem szybko. Nie wytrzymałem dłużej z podniecenia. Vanitas oblizał tylko palce, a potem wrócił do moich ust.
- Masz rację...jest mi dobrze - sapnął. Zaśmiałem się poraz kolejny. W tamtym momencie przestały przeszkadzać mi nawet rogi. Może to przez to, że dawno się nie kochałem albo może coś było w tym gościu. Zamknąłem oczy oddając się w pełni doznaniom. [...] Leżał obok mnie dysząc jak parowóz, ja zaś patrzyłem w sufit z uśmieszkiem. Byłem zmęczony, ale najchętniej powtórzyłbym to jeszcze raz i jeszcze raz, i jeszcze raz... Zamknąłem oczka, potem wykonałem nie przewidziany ruch.. Jestem pełny nieprzewidzianych zdarzeń tak jak płynów Vanitasa. Usiadłem na nim i pochyliłem się do jego ust z uśmieszkiem. Złożyłem na nich delikatny pocałunek.
- No i chyba nie powiesz mi, że nie było warto - wyszeptałem z uśmieszkiem, z tym moim psychicznym uśmieszkiem. Polizałem go po uchu, a potem położyłem głowę na jegi torsie, zamknąłem oczy. Był tak gorący, mokry od potu. Odetchnąłem napawając się tym ślicznym zapachem. Musnąłem delikatnie skórę na jego torsie. Gdy otworzyłem oczy zobaczyłem przy ścianie bordową sylwetkę. Patrzyła na nas wyłupiastymi oczyma pozbawionymi powiek. Zmruży£em oczy, potem złapałem za brodę Vanitasa i przesunąłem jego głowę nieco w lewo, czyli jego prawo. Żeby nie zobaczył ohydnej zjawy. Zsunąłem się na lewo i pocałowałem go.
- Mało się odzywasz Vanitaaas - jęknąłem z uśmieszkiem.

Vanitas?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz