wtorek, 27 stycznia 2015

Od Aurory

Zakurzony naścienny zegar wskazywał równą godzinę 22. Na dworze panował już niemały mrok, a słońce dawało o sobie znać jedynie na linii horyzontu w postaci ciemnożółtego pasa, wyraźnie oddzielającego się od ciemnego nieba. Miałam na to widok z powodu otwartych na hali ogromnych, stalowych drzwi. Cóż, zawsze tak robimy. Szczególnie kiedy tak - jak dziś - mamy natłok pracy. Wszystkie chodziły jak w zegarku - nawet Berna, która uchodziła za jedną z najbardziej wyluzowanych w całej pracy. Widocznie groźba zmniejszenia pensji działa na nią lepiej niż bat.
Kiedy w końcu udało mi się uporać z czerwonym Aston Martinem, z zaplecza wyszła wyżej wspomniana osoba. Wycierała umazane smarem dłonie w ręcznik. Chwilę pokręciła się po obszernym pomieszczeniu, widocznie czegoś szukając.
 - Skończyłaś już? - spytała nagle, spoglądając mi przez ramię.
Przytaknęłam. Chyba nigdy nie nauczę się normalnie odpowiadać...
 - Dobrze więc. - mruknęła ciskając ścierką gdzieś w kąt - Mamy TYLKO, przypominam TYLKO godzinę na sprzątnięcie pewnego osobnika. Rozumiesz to?
 - Nie mów tak głośno... - powiedziałam w końcu najciszej jak mogłam. Berna jednak miała dobry słuch. Dziewczyna zmarszczyła czoło, podpierając dłońmi boki.
 - Żartujesz sobie ze mnie? - warknęła. Widocznie zrozumiała moje słowa jako ''uspokój się''. - Myślisz, że dobre morderstwo da się wykonać W GODZINĘ?! - nacisnęła na przeciąg czasowy, jakby chciała mi przekazać, że ma tylko tyle życia, a jeszcze nie zrobiła miliarda zaplanowanych rzeczy.
 - Powiedziałam, abyś ściszyła ton. Jeszcze Cię ktoś usłyszy. - odpowiedziałam ze stoickim spokojem.
 - No kto niby taki?
 - Chociażby on. - dyskretnie wskazałam na wchodzącego do zakładu mężczyznę.
Berna otworzyła szerzej oczy i odetchnęła, próbując się uspokoić.
 - Dobrze więc... Zajmij się nim, tylko szybko. - odrzekła odchodząc.
Zdjęłam rękawiczki z dłoni i ruszyłam w stronę nieznanego gościa. Hoodie widząc, że oddalam się od niego, wstał gwałtownie i pokłusował do mnie. Oboje zatrzymaliśmy się obok chłopaka.
 - W czymś panu pomóc? - spytałam, jakby poprzedniej rozmowy z Berną w ogóle nie było.

  Christoper? 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz