- Jadę do John'a!
- Nigdzie się nie wybierasz młoda panno!
- A właśnie, że tak! Nikt mnie nie rozumie! Dziadek wyjechał tak samo jak John! Nikt nie wie co ja czuję!
- Vanessa!- mama nie mogła tego znieść, a reszta rodziny siedziała, wiedzieli, że nie ma co.
- Nie, mamo! Jadę do John'a
- A kto się tobą zaopiekuje w czasie podróży?! Przecież my pracujemy, a twoje rodzeństwo nie jest pełnoletnie!
- Mam Fiamma!
- To ptaszysko Ci nie pomoże! To tylko towarzysz!
- Tylko... tylko towarzysz?! Tylko towarzysz?! To on był przy mnie! On
mi pomagał!- wrzasnęłam. Poczułem jak zaczynam lewitować.- Wy nic nie
robiliście!
- Vanesso Miller!
- Nie! Jadę do John'a!- krzyknęłam, opadłam na ziemię, zabrałam plecak i wybiegłam.
- Van!- usłyszałam z tyłu Aarona.
- Vani wracaj!- wydarła się Aleksa. Nie słuchałam ich, tylko połączyłam
się z Fiammą. Moję różowe kłaki stały się koloru błękitnego. Byłam
coraz dalej od domu.
*Miesiąc później*
Minął miesiąc, a ja dalej idę do tego miasta. Nie mam pieniędzy,
wszystko wydałam. Minęłam już lasy, wsie, kolorowe polany i rozciągające
się łąki. Korzystałam z autobusów, metra, czasem nawet z autostopów.
Fiamma mnie wspierał, rozmawiał ze mną, teraz też siedzi na moim
ramieniu i opowiada swoje wymyślne historie.
- Fiamma?
- Tak Skarbie?
- Miałeś mnie tak nie nazywać!- pociągnęłam go delikatnie za nóżkę, a on zaskrzeczał.- Polecisz na zwiady?
- Dobra, dobra...- wzniósł się na kilkanaście metrów w górę.- Miasto! Miasto!- krzyknął i wrócił do mnie.
- To miasto?
- Tak!- zaczęłam biec jak szalona. Uśmiech malował mi się na twarzy. Po
kilku minutach otaczały mnie krzyki ludzi, warkot samochodów i ogólny
chaos. Teraz wystarczy znaleźć ten adres. Powypytywałam ludzi, którzy
byli niezbyt mili. Na szczęście znalazła się pewna starsza pani, która z
chęcią mi powiedziała gdzie jest ta ulica. Podziękowałam jej, a uśmiech
nie zchodził mi z twarzy. Dom John'a znajdował się blisko. Szłam
uliczkami wymijając sklepy, restauracje i tym podobne. Stanęłam przed
wielkim domem. Podeszłam do drzwi i zaczęłam pukać. W końcu usłyszałam
jak ktoś je odklucza. Otworzyły się, a ja ujrzałam mojego starszego
brata. Rzuciłam się na niego, wtuliłam w jego pierś i ścisnęłam jego
koszulę.
- John... znalazłam Cię, w końcu...- uśmiechnęłam się i poczułam jego
silne dłonie, które mnie objęły. Tak bardzo kocham te dłonie, to one
mnie podnosiły i obkręcały. Tak, John bardzo często się ze mną bawił,
podnosił mnie, podrzucał, czasem nawet szedł ze mną do kina na głupie
filmy.
John?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz