poniedziałek, 26 stycznia 2015

Od Emily C.D Oskara

Spojrzałam na swojego psa. Nie był do końca przekonany o dobrych intencjach. Chłopak kucnął i wyciągnął do niego rękę. Fogo podszedł i powąchał wierzch dłoni. Uśmiechnęłam się kiedy trącił go nosem. Oskar podrapał go za uchem.
-Teraz od niego nie uciekniesz. - Zaśmiałam się. - On to kocha.
Pies przewrócił się w mgnieniu oka na ziemię. Patrzył maślanym wzrokiem na niego, jakby błagał o pieszczoty.
Kilka chwil później wstaliśmy oboje. Zwierzaki nie były zadowolone z tego powodu. Uśmiechnęłam się pogodnie do chłopaka.
-Nie widziałem Cię wcześniej nigdzie. Od dawna tutaj mieszkasz?
-Nawet nie minął jeszcze tydzień.
-To jak tutaj trafiłaś?
-Przypadek. - Odparłam i wzruszyłam ramionami. Fogo znalazł sobie inną ofiarę, tym razem była to wiewiórka. Westchnęłam tylko i patrzyłam jak pies bezradnie próbuje wejść na drzewo. Chłopak uniósł pytająco brew.
-Instynkty myśliwskie siedzą w nim tak głęboko, że nie potrafi się opamiętać. - Powiedziałam to w taki sposób, jakbym wypuszczała powietrze z płuc. Podeszłam do psa i złapałam go za obrożę. Mój pupil próbował jeszcze przez chwilę walczyć lecz na marne były jego wysiłki. Kilka minut później siedział spokojnie przy mojej nodze.
-Przepraszam za niego. - Mówiłam niepewnie z opuszczoną głową.
-Nic się nie stało. Chcesz może zwiedzić okolicę?
-Z chęcią. - Z uśmiechem podniosłam głowę. Patrzył na mnie uważnie tymi swoimi zielonymi oczami. Nigdy wcześniej nie widziałam takiego koloru u człowieka.
Ruszyliśmy w milczeniu ścieżką, mijając polanę. Rufus kroczył dumnym krokiem przy Oskarze. Fogo jak zawsze musiał wszędzie wetknąć swój ciekawski nos. Nie mógłby iść spokojnie nie biegając i goniąc wszystkiego wokół.
Przeszliśmy przez las. Było w nim spokojnie, miejscami za spokojnie. Kilka kilometrów dalej znaleźliśmy stare przewrócone drzewo. Usiedliśmy na nim obserwując otaczający nas krajobraz.
Rufus położył się u stóp swojego właściciela. Oskar spojrzał na mnie.
-Jak tutaj trafiłaś?
-Powiedzmy, że chcę  znaleźć miejsce na świecie, swoje miejsce. - Uśmiechnęłam się. Nie będę mu opowiadać, że nie mam domu itp.
-Czym się tak na co dzień zajmujesz ogólnie?
Opowiedziałam o moim zawodzie lekarza oraz jak dorabiam jako tancerka. Kiedy chciałam zapytać o jego zawód, zza krzaków wyskoczył jak oparzony mój pies. Chwilę po nim dziwne latające coś. Było  duże a zamiast ogona jakby macki.  Zerwaliśmy się z miejsca, niewiele myśląc zaczęliśmy uciekać. Potwór teraz zamiast jednego celu miał teraz cztery. Przeklęłam psa pod nosem i w myślach. On się chyba nigdy nie nauczy uważać. Próbowaliśmy go jakoś zgubić lecz na darmo, marnowaliśmy tylko energie. Dobiegliśmy do jakiegoś rowu. Zwierzaki przeskoczyły bez problemu, tak samo jak chłopak. Niestety ja przy lądowaniu upadła. Coś strzeliło mi w kostce, poczułam ostry promieniujący ból. Nie dałam rady się podnieść. Chłopak zawrócił się po mnie. Teraz miałam do wyboru albo przyjąć pomoc albo żegnać się z życiem. Wybrałam pierwszą opcję. Oskar pomógł mi wstać, z jego pomocą zaczęłam jakoś kuśtykać do przodu. Potwór chciał próbował jakoś obejść przeszkodę. Zaczął się denerwować. My przez ten czas znaleźliśmy jaskinię. Weszliśmy tam i obserwowaliśmy jak nieznana mi istota przeskakuje rów i leci w naszą stronę. Nie mogła się do nas dostać, wejście było za małe.
Po kilku minutach dała za wygraną i odeszła. Oboje odetchnęliśmy z ulgą.
-Dziękuję za pomoc. - Wyrzuciłam z siebie.
Oskar? Troszkę chaotycznie napisane ale mam nadzieję, że się spodoba xD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz