Gdy odwrócił się na bok zachichotałem. Przesunąłem palcem lewej ręki po
jego boku, drugą miał. Z chwili na chwilę jakby zmienił mi się humor.
- Krępuje cię to miejsce? - zapytałem cicho, już spokojnie , bez
uśmiechu. Nie odwrócił się do mnie, zsunąłem się z łóżka i podszedłem do
okna dachowego, otworzyłem je, tym samym wpuszczając świeże powietrze
do środka. Potem podszedłem do ściany, na której wisiały moje rysunki,
szarpnąłem najpierw za jeden, potem następny, aż nie został żaden,
tylko goła biała ściana. Odwróciłem się do łóżka i spojrzałem na
chłopaka.
- Teraz jest trochę lepiej? - zapytałem łagodnie jak baranek, zsunął się z łóżka zaskoczony tym co zrobiłem i stanął.
- A teraz chcesz coś do jedzenia? - zapytałem znów tym samym tonem co
wcześniej, nie czekając na odpowiedź wyszedłem z sypialni i ruszyłem do
kuchni. Ja też przecież muszę coś jeść, to pomieszczenie urządzone było
schludnie. W kuchni zawsze zachowywałem porządek, mimo tego jak się
zachowuję itd. itp. Włączyłem czajnik, dźwięk gotującej się wody rozległ
się po całym mieszkaniu. I jakby zwabiony tym odgłosem tego urządzenia,
przyszedł do kuchni. Ja w tym czasie zająłem się kurczakiem, a raczej
piersiami z kurczaka, podsmażyłem je na patelni, dodałem jakiś przypraw,
coś tam tego, potem skrojone warzywa. Zignorowałem zupełnie
czarnowłosego, a stał przy blacie. Jakby automatycznie zalał wodę do
kubka na herbatę. Spojrzałem na niego kątem oka i uśmiechnąłem się
szeroko. Chyba nieco się uspokoił. No i bardzo dobrze. Jakieś piętnaście
minut później rozłożyłem jedzenie na talerze.
- Nie miałem pojęcia,że umiesz gotować - powiedział to całkiem
zdziwiony, powąchał swoją porcję a potem wbił widelec w kawałek
kurczaka.
- Jakoś muszę sobie radzić - zachichotałem nabijając kawałek brokuła na
widelec - A poza tym nie jestem aż taki straszny - jęknąłem cicho. Wtedy
też przypomniałem sobie o mojej ręce, krew już zaschła, ale gdy tylko
zwróciłem na nią uwagę od razu zaczęła pieprzenie boleć. Zacisnąłem
zęby, odłożyłem widelec i ruszyłem do łazienki dość szybko. W końcu
muszę to opatrzyć. Włożyłem rękę pod zimną wodę, zachichotałem czując
ból.
- Mmh..Było warto - jęknąłem z bólu. Okazało się, że nie była tak
zmasakrowana jak myślałem. Obwiązałem ją bandażem z maścią na
skaleczenia, a potem wyszedłem z łazienki. Spojrzałem w stronę stołu,
chłopak dalej tam siedział. Stanąłem za jego krzesłem i oparłem ręce na
oparciu pochyliłem się do jego ucha z uśmieszkiem.
- I jak,smakowało? - zapytałem melodyjnie z szerokim uśmieszkiem. Na początku jakby się wahał, ale w końcu odpowiedział:
- Było dobre
Wypowiedział to z takim powierzchownym spokojem, widziałem tak na prawdę
strach. Czułem go .. Jak wtedy, gdy patrzyłem na mojego ojca, a on
krzyczał i jęczał z bólu. Na wspomnienie tych zdarzeń prychnąłem
śmiechem.
- Jak będziesz chciał się wykąpać to się nie krępuj i idź - poklepałem
go po ramieniu - Wbrew pozorom łazienkę też mam czystą więc nie masz się
czego bać - zachichotałem, było to tak spokojne, że sam się zdziwiłem.
Chwilkę tak postałem za jego krzesłem aż w końcu poszedłem usiąść sobie
na fotelu.
- Właściwie to masz na imię Vanitas, tak? - zapytałem otwierając jedno oko - Bo chyba na dobrą sprawę się mi nie przedstawiłeś.
(Vanish?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz