sobota, 31 stycznia 2015

Od Oskara C.D Clementine

- Już, uspokój się trochę. - zwróciłem się do chłopaka. Przestał się szamotać, ale ciężko oddychał.
- Clem, chodź na chwilę. - wstałem i pociągnąłem za sobą dziewczynę. Wyszliśmy przed drzwi zamykając je wcześniej informując ochroniarza, żeby został z przesłuchiwanym.
- Clementine, nie możesz tak postępować, bo cię można pozwać o znęcanie się psychicznie nad podejrzanym. Zluzuj trochę chłopakowi, bo na razie jeszcze nic nie jest pewne, że to on jest sprawcą. - powiedziałem spokojnie, bo przecież gdybym użył ostrzejszego tonu, to odpowiedziałaby mi jeszcze gorszym.
- Ech, no okej. - westchnęła i przewróciła oczami. Wróciliśmy do Collinsa. Siedział ze spuszczoną głową, a po jego policzkach ciekły łzy. Tym razem ja zacząłem.
- Opowiedz co robiłeś w godzinach dwudziesta trzecia, a druga w nocy.
- Już mówiłem. - burknął. Podniósł na nas wzrok w którym można było dostrzec urazę, nienawiść, ale też i smutek.
- Ale opowiesz jeszcze raz. - splotłem ręce i oparłem się o nie brodą.  - Słuchamy. - dorzuciłem po chwili, gdy wciąż milczał.
- No, okej...Kolega przyszedł do mnie około dwudziestej, zakupiliśmy dzień wcześniej cole i chipsy, ponieważ mieliśmy grać całą noc, ale około północy Grey źle się poczuł i poszedł do domu, więc pograłem jeszcze mniej-więcej pół godziny sam i poszedłem spać.
- Mhm. Czyli nie masz alibi w godzinach dwunasta trzydzieści, a druga w nocy, ponieważ podobno byłeś wtedy sam w domu i spałeś. Dziękujemy ci na razie. - wyprostowałem się. - Możecie go zabrać. Przyprowadźcie Greya Cohana. - rozkazałem, a ochroniarze wyprowadzili Robba  i po chwili przyprowadzili jego kolegę.

Clem?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz