piątek, 23 stycznia 2015

Od Leah C.D Kael

Leżałam w ciemnym pokoju wgapiając się w sufit, tak to była kolejna nieprzespana noc. Tym razem jednak nawet nie próbowałam zasnąć, ponieważ wiedziałam jak to się skończy. Znów zerwałabym się na równe nogi wydzierając się w niebo głosy, wzywając pomoc lub po prostu płacząc z bezradności. Bezsenność straszliwie mi doskwierała, o czym bezustannie przypominała mi moja głowa. Z dnia na dzień bolała coraz bardziej, a leków przeciwbólowych wolę nie brać, gdyż już raz się od nich uzależniłam, co mi zupełnie wystarczy na całą moją egzystencję. Szczerze powiedziawszy nie wiem nawet kiedy popadłam w nałóg, a mój odwyk nie należał do najprzyjemniejszych.
***
Jak każdej nocy czas niesamowicie mi się dłużył, dźwięk budzika był jak zbawienie. Szybko i sprawnie się ubrałam, uczesałam patrząc z obrzydzeniem na swoje odbicie w lustrze... Za każdym razem mam ochotę je zbić, jednak siedem lat nieszczęścia średnio mi się uśmiecha. O wiele łatwiej byłoby sobie wydłubać oczy niż zniszczyć wszystkie lustra na świecie. Nigdy nie tolerowałam swojej urody, o ile tak można to coś nazwać, ale od kiedy dodatkowo szpeci mnie ta blizna jeszcze bardziej jej nie cierpię...
Pośpiesznie wybiegłam z domu trzymając w rękach swój aparat fotograficzny. Cel -nowe, jeszcze nieotwarte muzeum, a potem do redakcji, może parę groszy wpadnie.
Idąc ulicą widziałam wiele zakochanych i wyglądających szczęśliwie par, przez co dałam się ponieść wyobraźni. Na całe szczęście moja podświadomość raz raz sprowadziła mnie na ziemię myślą " Nie masz nawet o czym marzyć " .
***
Drzewo za płotem wyglądało na masywne i wiekowe więc bez wahania a tym bardziej bez żadnego problemu się na nie wspięłam. Zajęłam wygodną pozycję na jednej w wyższych gałęzi i ustawiłam aparat. Napstrykałam parę mówiąc skromnie niezłych zdjęć, które mogłyby zainteresować redaktorów kiedy spostrzegłam postać uciekającą z budynku. Wyglądała całkiem normalnie jednak nerwowo się rozglądała. Cyknęłam jej fotkę, jednak ją usunęłam gdyż wyszła niewyraźnie.
W jednej chwili rozbrzmiał dźwięk alarmu.
- Kur.wa! - pisnęłam i wszystko stało się w jednej chwili jasne. Po jaką choler.ę kasowałam tamto zdjęcie?! Postanowiłam pozostać na swoim miejscu z nadzieją że nikt mnie nie zauważy, a uciekając tylko wzbudziłabym podejrzenia. Nie pójdę na policję. Nie nie nie ~! Wszędzie ale nie tam gdzie są bandyci.
Oczywiście mi ani razu nie może się poszczęścić... Po ułamku sekundy wyleciała masa ochrony i wszyscy jak na jakąś komendę się na mnie spojrzeli.
- Brać ją! - warknął jeden.
Nie no błagam, nie mam siły na takie zabawy, jednak tym razem nie były to żarty. Chcąc nie chcąc postanowiłam wziąć nogi za pas i wiać gdzie pieprz rośnie. Zeskoczyłam z drzewa i ile sił w moich girach pomknęłam przed siebie. Chwała za to, że umiem bardzo szybko popylać. Serce łomotało mi jak szalone, jakbym miała zaraz dostać ochrzan od ojca za coś złego.
Po około piętnastu minutach nieprzerwanego biegu, pomimo tego że już dawno mnie nie goniono, bądź zgubiono mój trop wpadłam do jakiegoś baru czy restauracji.
Ciepłe powietrze buchnęło mi na twarz, a ja nerwowo starałam się złapać oddech, o którym mi się podczas ucieczki nieco zapominało. Rozejrzałam się po wnętrzu i sama poczułam jak momentalnie blednę, cała krew odpłynęła mi z buzi, a nogi odmówiły posłuszeństwa. Wesołe gaworzenie dzieci mieszało mi się w głowie z rozmowami osób dorosłych tak samo jak obraz rejestrowany przez moje oczy. Nie wiem dlaczego, ale w jednej chwili runęłam na podłogę. Ostatnie co słyszałam przed totalnym odlotem to słowa jakiegoś mężczyzny? Albo kobiety sama nie wiem " Kelner. Kelner szybko ! "

< Kael ? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz