poniedziałek, 26 stycznia 2015

Od Miriam

Dziewczyna rozsunęła kwiatowe zasłony. Od razu wzniósł się obłoczek kurzu który tańczył leniwie w smugach światła.Przetarła dłonią parapet i ułożyła na nich doniczki z herbacianymi różami. Przez chwile obserwowała te delikatne pastelowe kwiatki, uchyliła okno i odwróciła się do pomieszczenia. Odetchnęła ciężkim powietrzem. Wprowadzki nigdy nie były łatwe,a ogarnięcie tego burdelu, jeszcze bardziej. Obdarte ściany oczekują farby, stare panele, odnowy. Dobrze że meble przynajmniej wytrzymają rok. Rzuciła znudzonym wzrokiem na pudła. Połowa z nich to księgi, ale pierw te stare półki wymagają odnowy zanim położy na nich drogocenne klasyki literatury.
A teraz, czas na rozrywkę.
Wyskoczyła ubrana jak codzień, spodnie w kolorze czerwonego wina, ciężkie trapery, bokserka czarna a na nią zarzucona ramoneska. Winda dalej zepsuta, dobrze że to jednak 4 piętro. Klatka budynku również nie była zadbana. Od razu widać było kto mieszka na którym piętrze. Odgłosy również temu towarzyszyły. Gdzieś tam wesoła rodzinka, obok pijaczyna, niżej.. Kurde, ktoś urządził prywatny burdel.
Miriam spojrzała na drzwi ostatniego z mieszkań. Różowe futerko na drzwiach.Jak to możliwe że wcześniej tego nie zauważyła? Zaczesała włosy do tyłu i zmarszczyła brwi. Będzie musiała się pilnować.
Zeskoczyła z ostatnich schodków i wyszła z blokowiska.

Praca w bibliotece jest bardzo przyjemną pracą. Właśnie katalogowała jakieś tam nowe książki, czytając pierwsze strony.
-Ty masz je katalogować, nie czytać!-
Stara purchwa rzuciła pliczek kopert przed jej nosem. Obrzuciła ją spojrzeniem wyższości i poszła gdzieś między półki strasząc młodzież.
Miriam westchnęła. Wyjęła swoje chude palce spod dokumentów i rozmasowała je.
-Co to za bibliotekarz nie znający własnych książek?- Mruknęła pod nosem segregując te listy. Wstała ,jak zawsze gdy próbuje się skupić.
Godziny mijały dosyć szybko, ludzie niestety nie przychodzili. W tych czasach mało osób sięga po księgi kartkowane, tylko po e-boki czy inne.
Szkoda, Miriam powąchała jedną z starych ksiąg. Pożółkłe strony, lekko rozmazany tusz. Czuć było.. Księgą. Ale dziewczyna lubiła. Takie tam zboczenie zawodowe.

Dobijała 18, za godzinę zamykają bibliotekę. I nagle ludzie się obudzili.Studenci co potrzebują na teraz jakieś tam wypracowania, ludzie starsi wracający z pracy, czy tak matki z dziećmi wykłócające się że "jak mogliście wysłać mi powiadomienie do zapłaty za zaległe książki!"
Miri skończyła o 22.Zanim się ogarnęła, była już 23;30. Szybko wyszła z biblioteki, trzy,cztery razy sprawdzając zamek.
Ulice były puste.. I to się lekko nie podobało dziewczynie. Zanim ogarnie dom i siebie... A jutro ma jeszcze zajęcia. Przetarła twarz dłonią lecz przyśpieszyła kroku słysząc jakieś śmiechy i tłuczenia za sobą.

Witamy w Wielkim Mieście, gdzie problemy są jak w mniejszych. Tylko są liczniejsze.

1 komentarz: