niedziela, 18 stycznia 2015

Od Nivana C.D Johna

Nagle Rudy mnie zawołał. Poczułem zdziwienie, bo najpewniej to był ktoś do mnie, ale po chwili zamyślenia, pod tytułem ,,kto to do cholery może być?" postanowiłem się tam doczłapać. Zszedłem z kanapy i z łapami w kieszeniach podreptałem do drzwi. Myślałem, że będzie miło, ale jak zwykle coś musiało to spieprzyć. On...

Wtedy

Idę przez szkołę, cholerna gimbaza, mijają mnie idioci, którzy za wszelką cenę chcą się czymś wyróżnić, jeden ma dredy, inna różowe włosy. Idę przed siebie, nikt mnie nie obchodzi, szukam tylko jednej osoby. A mianowicie jego, wysokiego, szczupłego, o zawsze rozmierzwionych, czarnych włosach, których końcówki są neonowe, jednego dnia rażąco żółte, za tydzień różowe, a kiedy indziej zielone. Codziennie błądziłem po szkole szukając go, był ode mnie starszy do rok, a wyższy o dwie głowy. Nikt o nas nie wiedział i to było piękne... to była nasza mała tajemnica, sekret, którego strzegliśmy... byliśmy parą, nikt tego nie wiedział. Udawaliśmy przyjaciół, kumpli, którzy wszędzie są razem. Grał w drużynie koszykówki, reprezentował szkołę, byłem na każym jego meczu. Zawsze wypatrywałem na korytarzu jego dużych, niebieskich oczu. Ale wszystko musiało się spieprzyć, jak zawsze, wtedy dowiedziałem się, że mi nie są pisane Happy End'y. Wyjechał, wyprowadził się, odszedł. Przyszedł, pożegnał się i znikł... na zawsze...

Teraz

Stoi przede mną. Wysoki, dobrze zbudowany, czarnowłosy mężczyzna, nie chłopak, a mężczyzna. Widzę je, te same, patrzące na wszystko z zachwytem, lekko kpiące oczy. Błękitne, hipnotyzujące... jest, przyjechał, wrócił... istnieje, on istnieje... Rav... patrzy na mnie i uśmiecha się. Ten jego ciepły uśmiech. Przełykam ślinę, która masowo zebrała się w moich ustach. Nagle delikatnie odpycha Rudego i podchodzi do mnie. Widzę zakłopotanie na mordce John'a.
- Na dworze...- szeptam do niego natychmiastowo. Kiwa głową. Wychodzimy, ale kiedy przechodzę koło, jak to go od niedawna określam, ,,Pieprzonego, seksownego, Rudego" muskam palcami jego dłoń i patrzę na niego kątem oka. Stajemy pod drzewem, trzymam ręce w kieszeniach.
- Niv...- szepta. Zamykam oczy i spuszczam głowę.
- Czemu...
- Znalazłem Cię...
- Zniknąłeś... odszedłeś...- odwracam się od niego.
- Ale jestem... z tobą, tu i teraz...- czuję na policzku jego dłoń. Odpycham ją i cofam się, ale blokuje mnie drzewo.
- Odszedłeś!- warczę na niego.- Nie chcę!
- Czego nie chcesz?
- Ciebie! Nie rozumiesz? Odszedłeś! Zerwałeś ze mną!- krzyczę. Widzę w oknie John'a, jest zdziwiony i przestraszony.
- Ale wróciłem...
- Ale!- nagle chłopak wpija się w moje usta. Odpycham go.- Kocham innego!
- Kogo?- szepcze.
- Rudego!- wskazuję na okno. Zdaję sobie sprawę, że... że John jest dla mnie ważny.
- Nivan...- zbliża się do mnie, ale ja kopię go w piszczel. Biegnę do domu Rudego. Wpadam do niego jak torpeda, widzę John'a i wtulam się w jego ramię. Czuję jego ciężki oddech. Wbijam palce w jego podkoszulek i zaczynam cicho płakać. Chłopak nic nie robi, po prostu stoi.
- John...- szepczę. Stoimy, minuta, dwie, nie odpowiada.- Nikt inny...
- Nie znaczy dla Ciebie tyle co on?- słyszę w jego głosie nutkę załamania i przygnębienia.
- On...
- Jest dla Ciebie najważniejszy?
- Dasz mi dokończyć? On to przeszłość...- mówię powoli- były z gimnazjum... teraz... teraz jesteś ty... tylko ty... nikt inny, tylko ty...- wtedy czuję ukłucie w sercu. Zdaję sobie sprawę kim on dla mnie jest...- Kocham Cię...- dodaję cichutko.

Teraz wiem jedno... jedna rzecz, która brzęczy mi w głowie i nie daje mi spokoju... Rudy... tylko ty...

Rudy?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz