wtorek, 20 stycznia 2015

Od Vanitasa


Przechadzałem się właśnie przez ogromny, usiany miliardami kolorowych diod, miejski most. Chowając dłonie przed zimnym wiatrem w kieszeniach skórzanej kurtki, parłem bez celu przed siebie, rozmyślając o tym jak życie zamierza dokopać mi w najbliższym czasie w dupe. Westchnąłem głośno i przeczesałem włosy ręką. Mój pierwszy dzień w tak wielkim mieście po tylu długich latach szlajania się w zadupia do zadupia... Krzyki ludzkich wywłok i hałas wydawany przez klaksony jeżdżących samochodów zagłuszał wszystkie moje myśli. Miałem ochotę uciec stąd jak najdalej, ale w ostatniej chwili rozmyśliłem się. Może zwiedzenie miasta raz na ruski rok to wcale nie taki zły pomysł? Przyśpieszyłem kroku, kierując się do pierwszego lepszego centrum handlowego. Każde z nich było takie samo: smętna muzyka w tle, tysiące sklepów, a w nich totalne nic. Mijając podajże dwudziestą wystawę z ciuchami, zacząłem się ostro nudzić. Za następny cel objąłem sobie jakiś sklep elektroniczny. Wchodząc do niego, mą uwagę zwrócił wysoki szatyn stojący naprzeciwko przedziału z grami na konsolę. Pokręciłem głową, po zorientowaniu się, że wpatruję się w tego faceta niczym napalony zbok! Właśnie miałem wychodzić, kiedy nagle coś uderzyło we mnie tak jakbym co najmniej zaliczył bezpośrednie spotkanie z betonowym murem.
- Patrz jak łazisz, zasrany dupku! - warknąłem wystarczająco głośno, aby ta osoba wyraźnie usłyszała co o niej myślę.
Zanim uniosłem obolałe dupsko z dywanu wyścielającego podłogę salonu, zdążyłem rzucić okiem na tego który mnie przewrócił. Dosyć wysoki chłopak o śnieżnobiałych włosach gapił się na mnie zupełnie jakby chciał mi wpier*olić, albo był głuchy i nie słyszał jakie słowa padły przed chwilą z moich ust. Nie wiem czy bardziej zadziwiła mnie jego blada twarz nieboszczyka czy może dziwaczne, wyrastające z czoła diabelskie rogi.


Marcell? Przepraszam, że takie krótkie, ale nienawidzę pisać pierwszego opa ;_;

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz