niedziela, 18 stycznia 2015

Od Clementine CD Oskara

Przez chwilę nie ruszając się przemyślałam całą sprawę pana Collinsa. Oczywistą rzeczą było to, że sprawcą był ktoś z otoczenie sprzedanych kobiet. Tylko kto? Trzeba będzie przesłuchać wszystkie osoby w jakikolwiek sposób związane z tą sprawą. Zacznijmy od najbliższej rodziny.
-Jak sprawa z rodziną kobiet? - zapytałam wszystkich obecnych. - kto miał z nią odczynienia?
-Ja - odezwał się prywatny detektyw. Podałam dłoń szatynowi i przedstawiłam się.
-Clementine Hutchison.
-Oskar Montrose.- odpowiedział chłopak tym samym gestem. Reszta widocznie się już sobie przedstawiła przed moim przybyciem.
-Trzeba będzie przesłuchać od początku najbliższą rodzinę i znajomych. Od kogo zaczniemy? - jedni myśleli w milczeniu, inni przeglądali notatki.
- Sądzę, że rodzina Ginny Landresco była wyjątkowo niespokojna w ostatnim czasie - do głosu doszedł siwobrody mężczyzna.
-W jaki sposób niespokojna? - zaczęłam się dopytywać.
-Rodzice wyjechali na tygodniowe wakacje, które trwają już prawie miesiąc, nie wiadomo co się stało z bratem, zniknął z naszego pola widzenia kilka dni temu.
-Od jakiego czasu ich obserwujecie?
-Od kiedy szwendali się niedaleko domu Collinsa.
-A więc wiemy co robic. Jedziemy do domu rodziny Landresco.
-Ale nikogo tam nie ma- poinformował Oskar, jednak go zignorowałam.
-Jacob zajmie się braciszkiem. Właśnie, gdzie Jacob?
-Ma dzisiaj wolne - odpowiedział jeden z członków naszej ekipy.
-A więc do niego zadzwoń, każ mu znaleźć tego faceta! I daj mi adres. - mężczyzna zapisał ulicę i numer po czym podał mi kartkę.
-Oskarze, jedziesz ze mną? - zapytałam wsiadając na motor. Zielonooki wsiadł do auta.
-Jaki adres? - krzyknął otwierając szybę. Morgan wziął w swój rudy pyszczek kartkę po czym zwinnie skoczył na dach czarnej Škody i podał adres.

~NA MIEJSCU~

Mimo pukania w drzwi i uporczywego dzwonienia dzwonkiem nikt nie raczył nam otorzyc.
-Mówiłem, nikgo nie ma. - powiedział Oskar waląc po raz ostatni pięścią w drewniane drzwi.
-A więc trzeba dostać się w inny sposób. - wyciągnęłam z kieszeni wytrych i umiejętnie zaczęłam pracować nad zamkiem. Nie minęło dużo czasu, kiedy zamek zaskoczył i drzwi stanęły otworem.

Oskarze?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz