piątek, 16 stycznia 2015

Od Emanuela

- Manu, czy cos nie tak ? – Usłyszałem zatroskany głos Anne. Oprzytomniałem, zdając sobie sprawę, że jestem w pracy. Znowu za dużo myślałem o niebieskich migdałach. Dziewczyna cały czas stała obok mnie. Zero prywatności. ~Kiedyś za to zapłaci.~ Usłyszałem stłumiony śmiech wewnątrz głowy. ~Zamknij się, Chris. Na nic ci nie pozwolę.~ Warknąłem, lecz ten tylko prychnął, jakby nic sobie z tego nie robił. ~A co zrobisz? Hmm? Ty sobie idziesz grzecznie lulu a ja idę na zabawę. Takie życie.~ Chciałem mu już cos wygarnąć, ale dostałem pięściom w bok.  - MANU! Czy ty mnie w ogóle słuchasz?! – Krzyknęła mi do ucha.
- Kobieto, ogarnij się! Chcesz, aby mi bębenki w uszach pękły? – Spytałem trzymając się za uszy. Posłałem jej gniewne spojrzenie. ~Widzisz, ciebie także wnerwia. Zrobię ci przysługę~. Nie zwróciłem uwagi na jego filozofie. Nauczyłem się już go ignorować… Tak jakby.
- Jestem od ciebie starsza. Szacunku, młody człowieku – tylko o dwa lata starsza. Co to za różnica, w te czy w drugą stronę?  - Mam do przekazania wiadomość od szefa… – tylko tego mi jeszcze brakowało w tym fantastycznym dniu ~Nim też się kiedyś zajmę.~ Ah.. Chris, ty błyskotliwy geniuszu. ~Nim możesz. Nie zrobi mi to większej różnicy… Czekaj! Co ja przed chwilą pomyślałem?~ Spytałem zdezorientowany. W odpowiedzi dostałem jedynie śmiech, czy raczej rechot mojego „towarzysza”. ~Nic, ja sobie nic nie przypominam.~ Wiedziałem, że słyszał. On po prostu napawał się tym, że przez chwile myślałem jak on. - … i dlatego też, powiedział, że od dzisiaj aż do następnego tygodnia masz wolne – powiedziała, kończąc swoją wypowiedz. Super! Nie słuchałem, co do mnie gadała. Jednak najważniejsze usłyszałem. Urlop… Tego mi trzeba było. – No, na co jeszcze czekasz? Ruszaj cztery litery i do domu! Nie wszyscy mają tak fajnie jak ty – klepnęła mnie kilka razy w ramie uśmiechając się. Dziwna była ta kobieta. Raz na mnie krzyczy, raz się uśmiecha a czasami nawet chce mnie poderwać! I weź tu zrozum kobiety… Cieszyłem się, bardzo się cieszyłem, że miałem z nimi mało wspólnego.
Nie trzeba było mi dwa razy powtarzać. W czasie piętnastu minut wyszedłem już z wydawnictwa. ~Chodźmy się napić!~ Usłyszałem w głowie dziecinny głosik Christiana. ~Nie.~ ~Ema, ale czemu? Co ci grozi?~ Cisza… Idę dalej. ~Jak pójdziemy, dzisiaj w nocy będzie spokój.~ Przystaje. ~Gdzie jest najbliższy pub?~ Pytam. Ten wniebowzięty wskazuje mi dokładną drogę.  W takim miejscu byłem kilka tygodni temu.
Wszedłem do środka. Pierwsze, co dało się we znaki – smród. No, jak zwykle. Podszedłem do barku, zamówiłem piwo. Gdy tak czekałam obok mnie stanął jakiś chłopak. Cały czas się na mnie patrzył.
- Mam coś na twarzy? – Pytam wreszcie.

Ktosiu?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz